Matteo
Tak jak to robiłem w Veronie rano poszedłem pobiegać. Rosalina już od kilku dni
się nie pojawiła, poza tym on mi kogoś przypomina, ale nie mogę skojarzyć kogo.
Jej twarz jest dziwnie znajoma. O rany czemu ja cały czas o niej myślę, przecież to niedorzeczne. Ma piękne
niebieskie oczy, które mogłyby mnie pochłaniają jak ocean, czemu ona na mnie
tak działa. Przyśpieszyłem tępo biegu, żeby Rosalina mnie tak nie rozpraszała,
żebym przestał o niej myśleć. Pobiegłem do domu Alana bo w końcu biedak jest
chory. Jego dom znajdował się jakieś kilka kilometrów stąd, ale to dla mnie
żaden problem. Mogę biec nawet cały dzień żeby zapomnieć to co widziałem dwa
lata temu, tym co mnie tak mocno przeraziło. I zawsze nie chętnie wracam do
tamtego dnia.
Biegałem ulicą wzdłuż lasu, który znajdował się koło moje domu, gdy nagle za uwarzyłem jakąś rękę wystającą z rowu. Zwolniłem i zaczynałem powoli podchodzić do postaci, bardzo powoli. Stanąłem z przerażenia. Widziałem dziewczynę całą zakrwawioną, krew miała wszędzie, jak i błota że nawet nie mogłem dostrzec rysów jej twarzy. Miała na sobie podarty sweter, spodnie i na dodatek nie miała butów. Zszedłem to tego rowu, ale dziewczyna się nie ruszała. Sprawdziłem jej puls, bo przecież mogła być nie przytomna, lecz moje serce stanęło tak jak i jej. Ona nie żyła. Wyciągnąłem telefon i szybko zadzwoniłem na pogotowie ( choć to już chyba nie miało sensu ) oraz na policję.
Gdy skończyłem wspominać tą dziewczynę byłem już pod domem Alana. Grzecznie zapukałem i poczekałem jak ktoś mi otworzy. Długo nie musiałem czekać, bo po chwili drzwi otworzył mi Veronica. Pewnie przyjechała na kilka dni do domu aby odpocząć od studiów medycznych i pewnie też od Rzymu. Nie wiem czemu ale zawsze jej jakoś nie lubiłem. Ale cóż musiałem się z nią przywitać, w końcu to siostra mojego kumpla. Po strasznie krótkiej pogawędce z nią udałem się na górę, do pokoju Alana. Zapukałem i usłyszałem cichy zachrypnięty głos który mówił proszę. Wszedłem do środka i ujrzałem Alexa oraz Liv, i leżącego w łóżku Alana. Wszyscy gdy mnie tylko zobaczyli zaczęli się szeroko uśmiechać, podejrzewam że Liv powiedziała im to co się stało kilka dni temu. Że widziałem osobę której nikt nie mógł zobaczyć. Czuje się jak bohaterka książki „ Z innej bajki ”, która czytała jedną książkę z kilkaset razy i nagle główny bohater tej książki( oczywiście którą czytała ona ) ożywa. W końcu dochodzi to tego że jej matka i inni biorą ją za wariatkę. Ja czuję się teraz dokładnie tak somo, jakbym był wariatem.
- Słyszałem że kilka dni temu rozmawiałeś z jakąś dziewczyną, której nikt nie widziała, nawet Liv. Czy ty przypadkiem niczego wtedy nie brałeś? - Rzucił Alan. No jasne że brałem, bo jak by inaczej wytłumaczyć to że widziałem człowieka którego nikt inny nie może zobaczyć, pomyślałem.
- Ja nic nie brałem. - Protestuję, jasne raz mi się zdarzyło, jak miałem szesnaście lat. Rok po tym jak zmarł mój ojciec ( głównie przez to spróbowałem, po prostu nie mogłem sobie poradzić bez ojca ) i rok przed tym jak zniknęła siostra Veronici oraz Alana.
W oczy rzuciło mi się zdjęcie młodej dziewczyny, miała może szesnaście lat. Miała identyczne włosy, oczy, cerę i piękny uśmiech jak ona. Przypominałam mi Rosaline. Podszedłem do zdjęcia i wziąłem je do ręki. Alan szybko wstał i zabrał mi zdjęcie.
- Nie dotykaj tego zdjęcia! - Krzyknął na mnie i wyrwał mi je.
- Przepraszam, chciałem na nie popatrzeć, bo ta dziewczyna przypomina mi… - I co miałem teraz powiedzieć, że przypomina mi ducha. Ducha o imieniu Rosaline. - … moją koleżankę, którą widziałem kilka dni temu. - Szybko dodałem że na następnym dzień po tym jak przybyłem do Wenecji.
- Moja siostra przypomina ci twoją koleżankę?
- Tak, wszystko co widzę na tym zdjęci jest takie znajome u niej. Twoja siostra jest piękna na tym zdjęciu, tak samo jak Rosaline.
- Skąd znasz jej imię? - Wtrąciła się Liv z odrobiną rozpaczy i ubolewaniem w
glosie. - Skąd znasz imię mojej przyjaciółki! - Krzyczy na mnie jak ja byłbym
winien tego że zniknęła Rosaline. Ale ze mnie kretyn. Właśnie teraz sobie
uświadamiam że obydwie dziewczyny to ta sama osoba. Ta na zdjęciu i ta która
jest duchem. Za uwarzyłem że Liv zaczyna
płakać a Alan bierze ją w ramiona przy czym sam zaczyna płakać, czuję jak i mi
łzy zaczynają napływać do oczu, bo osoba którą znam jest osobą, która miała
stać u mego boku podczas prób i innych rzeczy związanych z śpiewaniem oraz
koncertowaniem. Nie miałem szansy poznać
ją przedtem więc musze skorzystać z tej okazji i zrobić to teraz, jeśli kiedyś
się jeszcze spotkamy. A jak się tak stanie to nic jej nie powiem, że znam jej
rodzinę. Mam wrażenie że tylko bym ją zranił. Wyszedłem z jego pokoju i w ogóle
wyszedłem z tego domu, nie chciałem tu być więc wróciłem do siebie.
Po jakiejś godzinie ktoś zapukał do moich drzwi. Wstałem i je otworzyłam, i moim oczą ukazał się Alex. Wpuściłem go do środka.
- Stary czemu wyszedłeś od Alana.
- Po prostu musiałem.
- Jego siostra była dość pomysłowa. Zawsze znajdowała rozwiązanie na jakie my nie mogliśmy wpaść. A gdy usłyszała o tobie nie mogła się doczekać spotkania z tobą. - Usiadł na brązowym fotelu, który znajduje się naprzeciwko kanapy.
- Czemu mi to mówisz? - Po co, po co on tu przyszedł?
- Liv nam niedawno powiedziała, dokładnie to po twoim wyjściu, że w dniu kiedy zniknęła wybrała się do Verony. Chciała się z tobą spotkać. Wiedziałeś o tym? - Usiadłem na kanapę. Czemu on chciała do mnie przyjechać?
- Nie, ale po co, czemu to zrobiłam, czemu chciała do mnie przyjechać?
- Nie wiem tego ani ja, ani Alan a nawet Liv. Poprosiła ją tylko żeby nikomu nie mówiła i ją kryła. I dotrzymała obietnicy, do póki ty nie wypowiedziałeś jej imienia.
- Uważasz że zwariowałem, gdy Liv mówiła o tym że widziałem dziewczynę gdy tu przypłynąłem?
- Nie wiem, nie którzy mogą tak uważać, ale nie mi jest oceniać ludzi. Jesteś moim przyjacielem, tak samo jak Alan i żadnego z was nie będę osądzał po tym czy widzi nie stworzone rzeczy czy też nie.
- Dzięki, ale teraz chcę zostać sam i trochę pomyśleć.
- Zgoda. Do zobaczenia na próbach.
- Yhym. - Rzuciłem szybko i zamknąłem za nim drzwi.
Po jakiejś godzinie ktoś zapukał do moich drzwi. Wstałem i je otworzyłam, i moim oczą ukazał się Alex. Wpuściłem go do środka.
- Stary czemu wyszedłeś od Alana.
- Po prostu musiałem.
- Jego siostra była dość pomysłowa. Zawsze znajdowała rozwiązanie na jakie my nie mogliśmy wpaść. A gdy usłyszała o tobie nie mogła się doczekać spotkania z tobą. - Usiadł na brązowym fotelu, który znajduje się naprzeciwko kanapy.
- Czemu mi to mówisz? - Po co, po co on tu przyszedł?
- Liv nam niedawno powiedziała, dokładnie to po twoim wyjściu, że w dniu kiedy zniknęła wybrała się do Verony. Chciała się z tobą spotkać. Wiedziałeś o tym? - Usiadłem na kanapę. Czemu on chciała do mnie przyjechać?
- Nie, ale po co, czemu to zrobiłam, czemu chciała do mnie przyjechać?
- Nie wiem tego ani ja, ani Alan a nawet Liv. Poprosiła ją tylko żeby nikomu nie mówiła i ją kryła. I dotrzymała obietnicy, do póki ty nie wypowiedziałeś jej imienia.
- Uważasz że zwariowałem, gdy Liv mówiła o tym że widziałem dziewczynę gdy tu przypłynąłem?
- Nie wiem, nie którzy mogą tak uważać, ale nie mi jest oceniać ludzi. Jesteś moim przyjacielem, tak samo jak Alan i żadnego z was nie będę osądzał po tym czy widzi nie stworzone rzeczy czy też nie.
- Dzięki, ale teraz chcę zostać sam i trochę pomyśleć.
- Zgoda. Do zobaczenia na próbach.
- Yhym. - Rzuciłem szybko i zamknąłem za nim drzwi.
Jest noc i nie mogłem za snąć, więc praktycznie cały czas siedzę na kanapie. Rozmyślam o tym co powiedział mi Alex. Wstaję i idę do łazienki, bo czuję jak zbiera mi się na wymioty. Znów po myślałem o dziewczynie z rowu. Była młodsza ode mnie wiem to na pewno. Widać to było po jej budowie ciała.
Poszedłem na górę do swojej sypialni, położyłem się do łóżka i spróbowałem zasnąć. Przed za śnięciem pomyślałem o Rosaline i miałem nadzieje że jeszcze kiedyś mi się pokarze. Obudziłem się słysząc jak ktoś szepczę moje imię. Podnoszę się i sprawdzam godzinę. 8:36 Wstaję i pochodzę do okna w celu odsłonięcia żaluzji. Światło pada na moją twarz. Ochodzę od niego i znów słyszę swoje imię dochodzące z dołu. Schodzę na dół ale nikogo nie widzę. Co tu się do cholery dzieję. Moje imię staje się coraz głośniejsze gdy pochodzę do drzwi. Otwieram je i widzę dziewczynę o kasztanowych włosach i na dodatek zapłakaną. Chwytam ją za nadgarstek i wciągam ją do środka.
- Pomocy Matteo, on mnie ścigą. - Odezwała się przerażona.
- Kto? - Zniknęła nim zdążyła mi odpowiedzieć, pobiegła na górę, a ja zamknąłem drzwi i ruszyłem pędem za nią.