sobota, 31 maja 2014

Rozdział drugi

Matteo

Tak jak to robiłem w Veronie rano poszedłem pobiegać. Rosalina już od kilku dni się nie pojawiła, poza tym on mi kogoś przypomina, ale nie mogę skojarzyć kogo. Jej twarz jest dziwnie znajoma. O rany czemu ja cały czas o niej myślę, przecież to niedorzeczne. Ma piękne niebieskie oczy, które mogłyby mnie pochłaniają jak ocean, czemu ona na mnie tak działa. Przyśpieszyłem tępo biegu, żeby Rosalina mnie tak nie rozpraszała, żebym przestał o niej myśleć. Pobiegłem do domu Alana bo w końcu biedak jest chory. Jego dom znajdował się jakieś kilka kilometrów stąd, ale to dla mnie żaden problem. Mogę biec nawet cały dzień żeby zapomnieć to co widziałem dwa lata temu, tym co mnie tak mocno przeraziło. I zawsze nie chętnie wracam do tamtego dnia. 

Biegałem ulicą wzdłuż lasu, który znajdował się koło moje domu, gdy nagle za uwarzyłem jakąś rękę wystającą z rowu. Zwolniłem i zaczynałem powoli podchodzić do postaci, bardzo powoli. Stanąłem z przerażenia. Widziałem dziewczynę całą zakrwawioną, krew miała wszędzie, jak i błota że nawet nie mogłem dostrzec rysów jej twarzy. Miała na sobie podarty sweter, spodnie i na dodatek nie miała butów. Zszedłem to tego rowu, ale dziewczyna się nie ruszała. Sprawdziłem jej puls, bo przecież mogła być nie przytomna, lecz moje serce stanęło tak jak i jej. Ona nie żyła. Wyciągnąłem telefon i szybko zadzwoniłem na pogotowie ( choć to już chyba nie miało sensu ) oraz na policję.


Gdy skończyłem wspominać tą dziewczynę byłem już pod domem Alana. Grzecznie zapukałem i poczekałem jak ktoś mi otworzy. Długo nie musiałem czekać, bo po chwili drzwi otworzył mi Veronica. Pewnie przyjechała na kilka dni do domu aby odpocząć od studiów medycznych i pewnie też od Rzymu.  Nie wiem czemu ale zawsze jej jakoś nie lubiłem. Ale cóż musiałem się z nią przywitać, w końcu to siostra mojego kumpla. Po strasznie krótkiej pogawędce z nią udałem się na górę, do pokoju Alana. Zapukałem i usłyszałem cichy zachrypnięty głos który mówił proszę. Wszedłem do środka i ujrzałem Alexa oraz Liv, i leżącego w łóżku Alana.  Wszyscy gdy mnie tylko zobaczyli zaczęli się szeroko uśmiechać, podejrzewam że Liv powiedziała im to co się stało kilka dni  temu. Że widziałem osobę której nikt nie mógł zobaczyć. Czuje się jak bohaterka książki „ Z innej bajki ”, która czytała jedną książkę z kilkaset razy i nagle główny bohater tej książki( oczywiście którą czytała ona ) ożywa. W końcu dochodzi to tego że jej matka i inni biorą ją za wariatkę. Ja czuję się teraz dokładnie tak somo, jakbym był wariatem.
- Słyszałem że kilka dni temu rozmawiałeś z jakąś dziewczyną, której nikt nie widziała, nawet Liv. Czy ty przypadkiem niczego wtedy nie brałeś? - Rzucił Alan. No jasne że brałem, bo jak by inaczej wytłumaczyć to że widziałem człowieka którego nikt inny nie może zobaczyć, pomyślałem.
 - Ja nic nie brałem. - Protestuję, jasne raz mi się zdarzyło, jak miałem szesnaście lat. Rok po tym jak zmarł mój ojciec ( głównie przez to spróbowałem, po prostu nie mogłem sobie poradzić bez ojca ) i rok przed tym jak zniknęła siostra Veronici oraz Alana.


 W oczy rzuciło mi się zdjęcie młodej dziewczyny, miała może szesnaście lat. Miała identyczne włosy, oczy, cerę i piękny uśmiech jak ona. Przypominałam mi  Rosaline. Podszedłem do zdjęcia i wziąłem je do ręki. Alan szybko wstał i zabrał mi zdjęcie.
- Nie dotykaj tego zdjęcia! - Krzyknął na mnie i wyrwał mi je.
- Przepraszam, chciałem na nie popatrzeć, bo ta dziewczyna przypomina mi… - I co miałem teraz powiedzieć, że przypomina mi ducha. Ducha o imieniu Rosaline. - … moją koleżankę, którą widziałem kilka dni temu. - Szybko dodałem że na następnym dzień po tym jak przybyłem do Wenecji.
- Moja siostra przypomina ci twoją koleżankę?
- Tak, wszystko co widzę na tym zdjęci jest takie znajome u niej. Twoja siostra jest piękna na tym zdjęciu, tak samo jak Rosaline.
- Skąd znasz jej imię? - Wtrąciła się Liv z odrobiną rozpaczy i ubolewaniem w glosie. - Skąd znasz imię mojej przyjaciółki! - Krzyczy na mnie jak ja byłbym winien tego że zniknęła Rosaline. Ale ze mnie kretyn. Właśnie teraz sobie uświadamiam że obydwie dziewczyny to ta sama osoba. Ta na zdjęciu i ta która jest duchem.  Za uwarzyłem że Liv zaczyna płakać a Alan bierze ją w ramiona przy czym sam zaczyna płakać, czuję jak i mi łzy zaczynają napływać do oczu, bo osoba którą znam jest osobą, która miała stać u mego boku podczas prób i innych rzeczy związanych z śpiewaniem oraz koncertowaniem.  Nie miałem szansy poznać ją przedtem więc musze skorzystać z tej okazji i zrobić to teraz, jeśli kiedyś się jeszcze spotkamy. A jak się tak stanie to nic jej nie powiem, że znam jej rodzinę. Mam wrażenie że tylko bym ją zranił. Wyszedłem z jego pokoju i w ogóle wyszedłem z tego domu, nie chciałem tu być więc wróciłem do siebie.

  Po jakiejś godzinie ktoś zapukał do moich drzwi. Wstałem i je otworzyłam, i moim oczą ukazał się Alex. Wpuściłem go do środka.
- Stary czemu wyszedłeś od Alana.
- Po prostu musiałem.
- Jego siostra była dość pomysłowa. Zawsze znajdowała rozwiązanie na jakie my nie mogliśmy wpaść. A gdy usłyszała o tobie nie mogła się doczekać spotkania z tobą. - Usiadł na brązowym fotelu, który znajduje się naprzeciwko kanapy.  
- Czemu mi to mówisz? - Po co, po co on tu przyszedł?
- Liv nam niedawno powiedziała, dokładnie to po twoim wyjściu, że w dniu kiedy zniknęła wybrała się do Verony. Chciała się z tobą spotkać. Wiedziałeś o tym? - Usiadłem na kanapę. Czemu on chciała do mnie przyjechać?
- Nie, ale po co, czemu to zrobiłam, czemu chciała do mnie przyjechać?
- Nie wiem tego ani ja, ani Alan a nawet Liv. Poprosiła ją tylko żeby nikomu nie mówiła i ją kryła. I dotrzymała obietnicy, do póki ty nie wypowiedziałeś jej imienia.
- Uważasz że zwariowałem, gdy Liv mówiła o tym że widziałem dziewczynę gdy tu przypłynąłem?
- Nie wiem, nie którzy mogą tak uważać, ale nie mi jest oceniać ludzi. Jesteś moim przyjacielem, tak samo jak Alan i żadnego z was nie będę osądzał po tym czy widzi nie stworzone rzeczy czy też nie.
- Dzięki, ale teraz chcę zostać sam i trochę pomyśleć.
- Zgoda. Do zobaczenia na próbach.
 - Yhym. - Rzuciłem szybko i zamknąłem za nim drzwi.

 Jest noc i nie mogłem za snąć, więc praktycznie cały czas siedzę na kanapie. Rozmyślam o tym co powiedział mi Alex. Wstaję i idę do łazienki, bo czuję jak zbiera mi się na wymioty. Znów po myślałem o dziewczynie z rowu. Była młodsza ode mnie wiem to na pewno. Widać to było po jej budowie ciała.

 Poszedłem na górę do swojej sypialni, położyłem się do łóżka i spróbowałem zasnąć. Przed za śnięciem  pomyślałem o Rosaline i miałem nadzieje że jeszcze kiedyś mi się pokarze. Obudziłem się słysząc jak ktoś szepczę moje imię. Podnoszę się i sprawdzam godzinę. 8:36 Wstaję i pochodzę do okna w celu odsłonięcia żaluzji. Światło pada na moją twarz. Ochodzę od niego i znów słyszę swoje imię dochodzące z dołu. Schodzę na dół ale nikogo nie widzę.  Co tu się do cholery dzieję. Moje imię staje się coraz głośniejsze gdy pochodzę do drzwi. Otwieram je i widzę dziewczynę o kasztanowych włosach i na dodatek zapłakaną. Chwytam ją za nadgarstek i wciągam ją do środka.
- Pomocy Matteo, on mnie ścigą. - Odezwała się przerażona.
- Kto? - Zniknęła nim zdążyła mi odpowiedzieć, pobiegła na górę, a ja zamknąłem drzwi i ruszyłem pędem za nią.

poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział pierwszy

Rosaline


Jestem Rosaline Elissa Williams i to jedyna rzecz jaką wiem o sobie. Nic nie pamiętam i to jest najgorsze, bo nawet nie wiem czy mam rodzinę. Ludzie mnie nie widzą i nie czują jak ich dotykam, ale za to ja tak. Myślę że mam gdzieś o koło osiemnastu lat, poza tym jestem duchem, przynajmniej w połowie. Nie wiecie jakie to jest uczucie i naprawdę nie chcecie wiedzieć. Mogę wam jedynie powiedzieć że okropne. Nie słyszycie bić własnych serc, nie macie odbicia, próbujecie coś podnieść ale nie możecie. A co jest najgorsze na tym świecie, to że nigdy się nie zakocham, bo nie można zakochać się w człowieku który jest żywy, a ty martwy. To nie miało by sensu.

Obecnie spaceruje wzdłuż ulicy Fondamenta Zattere Al Ponte Lungo, przy porcie. Właśnie przybił statek i wysiadali z niego ludzie. Niedługo miało być lato dlatego nie zdziwiłam się że ludzie byli w krótkich rękawkach. Jeden chłopak zwrócił moją uwagę, odstawał od innych, bo był dość ciepło ubrany, w grubą bluzę. Jego wzrok powędrował na mnie, co mocno mnie zaskoczyło przecież nikt mnie nie wiedział, nikt nie mógł. Uśmiechnął się. Czy to możliwe żeby on jednak mnie widział czy po prostu uśmiecha się do kogoś innego? Obok mnie przeszła dziewczyna która mogła być w moim wieku. Zaczęła machać i spojrzałam na chłopaka. Odmachał jej. Było już wiadomo że zbyt bardzo chciałam żeby ktoś mnie w końcu zauważył, to było tylko puste marzenie które nigdy się nie spełni. Chłopak zeszedł na stały ląd i przytulił dziewczynę na powitanie. Patrzyłam na nich i nie mogłam oderwać od nich wzroku. Chyba byli parą. Przysłuchiwałam się ich rozmowie.
-  Hej, Liv! Jak tam w szkole?
- Całkiem dobrze. A u ciebie wszystko okay?
- Tak, gdzie jest Alan „twój chłoptaś” w którym się tak kochasz, a mój przyjaciel? - A wiec nie byli parą.
- Musiał zostać w domu. Rozchorował się, ale to zwykłe przeziębienie i szybko wstanie na nogi. Poza tym to nie jest „mój chłoptaś” nawet ze sobą nie chodzimy. On nigdy nie zwróci na mnie uwagi, jestem waszą menadżerką.
- I byłaś najlepszą przyjaciółką jego siostry.
- Nie chcę o tym rozmawiać, to nadal zbyt bolesne i za wcześnie jak dla mnie.
- Wybacz, nikt mi o niej nie opowiadał, nawet nie znam jej imienia a przecież miałem z nią śpiewać. Nie mogłem jej poznać przedtem, a chciałem, naprawdę.
- Wiem, kiedyś ci o niej opowiem, obiecuję. Ale jeszcze nie teraz, okay?
- Okay. Poza tym czemu nie przedstawisz mi swojej koleżanki. To niegrzeczne żebyśmy my tu rozmawiali, a ona stała sama i nam się przyglądała. - On mówi o mnie?
- Co? Jakiej koleżanki? Przyszłam tu sama.
- A co z tą dziewczyną która cały czas nam się przygląda? Tą w białym swetrze. - Wskazał na mnie. Szybko spojrzałam na siebie. Faktycznie miałam biały sweter.
- Matteo Williamsie Adornetto czy ty przypadkiem nie przegrzałeś tej łepetyny na słońcu? Tam nikogo nie ma.
- Nie wydaje mi się.  Ona tam stoi, jestem tego pewien. - Miałam ochotę do niego podbiec  i uściskać go za to, że jednak mnie widzi.
- Chodź  Matteo, bo za chwile na pewno ci się przegrzeją obwody w tym pustym łbie.
- Dzięki że tak wspaniale o mnie mówisz.
- Nie ma za co, a teraz rusz te cztery litery i chodź ze mną.
- Tak jest szefie.  - Ruszyli ale stanął przede mną i mi się przyglądał a po chwili szepnął: „ A jednak nie mam przewidzeń. Stoisz tu i cię widzę, ale czemu ona nie?”
- Matteo no chodź, a nie stoisz jak ten kołek.
- Wolę się przejść, przewietrzyć głowę, bo coś mi tu nie gra. Wracaj do szkoły, spotkamy się później.
- Dobra. To do zobaczenia.
Dziewczyna odeszła a chłopak podszedł do mnie bliżej. Przeczesał swoje kasztanowe włosy ręką i popatrzał mi w moje martwe oczy. Teraz zdałam sobie sprawę że nawet nie wiem w jakim kolorze są.
- Chodź za mną. - Wyszeptał. Poszłam za nim, bo jeśli nawet chciał mi coś zrobić to i tak nie mógł. Skręciliśmy w jedną z uliczek gdzie nikt akurat nie przechodził.
- Powiedz mi że cię sobie nie wymyśliłem.
- Nie, nie wymyśliłeś.
- To czemu cię Liv nie widziała?
- Ta dziewczyna z którą byłeś ?
- Tak, powiesz mi?
- Nie mogę.
- Czemu?
- Nie chcesz wiedzieć .
- Właśnie że chce.
- Nie, nie chcesz, a teraz wybacz ale muszę już iść. - Wyszłam z uliczki i szybko się ulotniłam zanim ten cały Matteo zdążył zareagować. Nawet całkiem ładny jest, ale strasznie dociekliwy.

Następnego dnia, tak jak każdego innego udałam się na spacer, w to samo miejsce co wczoraj. Miałam nadzieje że dzisiaj nie spotkam chłopaka, który jako pierwszy mnie zobaczył. Gdy już myślałam że to się sprawdziło, zobaczyłam go właśnie wracającego z dwiema torbami zakupów. Zauważył mnie i uśmiechnął się. Przyśpieszyłam kroku i skręciłam w jedną z krętych uliczek. Zauważyłam go jak zbliżał się w stronę starej kamieniczki. Ukryłam się szybko i obserwowałam, a on w tym czasie otwierał drzwi kluczami do mieszkania. A wiec mieszka tutaj, ciekawe. Wszedł do domu ale nie zamknął drzwi. Podeszłam trochę bliżej, do okna. Nie widziałam go w pomieszczeniu, wiec postanowiłam wejść do środka. Całkiem ładnie się urządził. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i stwierdziłam że nigdzie go nie było. Miałam już wejść do drugiego pomieszczenia gdy usłyszałam jak drzwi się zamykają. No i byłam w pułapce. Obróciłam się i zauważyłam go.
- Wiedziałem że tu wejdziesz.
- Skąd?
- Domyśliłem się. Wiec co, powiesz mi czemu cię wczoraj Liv nie widziała?
- To skomplikowane i nawet nie wiesz jak bardzo.
- Więc spróbuj mi wyjaśnić.
- Naprawdę muszę?
- Tak, musisz. Inaczej cię nie wypuszczę.
- Nawet jak bym chciała sama stąd wyjść to i tak nie mogę. - Popatrzał na mnie trochę zdziwiony.
- Czemu?
- Opowiem ci ale pod warunkiem, że nie będziesz się mnie bać.
- Czemu miałbym się bać takiej ślicznotki jak ty? - Popatrzałam na niego poważnym wzrokiem. - No dobra obiecuje, a teraz siadaj i opowiadaj.
Siadłam obok niego i zaczęłam tłumaczyć dlaczego jego koleżanka mnie nie widziała, a także inne rzeczy związane z moim obecnym stanem. Nie powiedziałam jedynie jak się nazywam.
- Wiec mówisz że jesteś duchem i dlatego Liv cię nie widzi?
- Coś w tym rodzaju. Nikt nie może mnie zobaczyć, dotknąć ani poczuć. Nawet nie wiem jak wyglądam.
- Jesteś bardzo ładna. Masz piękne niebieskie oczy i długie kasztanowe włosy. Poza tym ja cię widzę. Czuję, a pachniesz fiołkami. I…  - Wziął moją dłoń, przez chwilę poczułam ciepło jego dotyku. - I mogę cię dotknąć. Nie jesteś żadnym duchem, tylko człowiekiem.
Poczułam, że płoną mi policzki. Gwałtownie podniosłam się z miejsca.
- Nie, mylisz się. Ja… ja już nie jestem człowiekiem. A teraz chce z stąd wyjść, więc proszę wypuść mnie.
- Dobrze. - Poszedł do drzwi i chwycił klamkę. - Ale najpierw chcę się dowiedzieć jak się nazywasz, chociaż imię. Moje już znasz.
- No dobrze Matteo, mam na imię Rosaline.
- Pięknie. - Otworzył drzwi i posłał mi nieśmiały uśmiech. - Zobaczymy się jeszcze?
- Nie wiem, być może. - Wyszłam i usłyszałam jak zamyka za mną drzwi.

Szłam spokojnie obok portu tam gdzie wczoraj spotkałam Matteo. Rozmyślałam czy to może być sen, ale stwierdziłam że nie. W sumie nie śpię już prawie od dwóch lat. Zawsze w nocy udaje się na małe mosty, nad kanałami którymi przepływają gondolierzy i wpatruje się w niebo.
Nagle wpadłam na jakiegoś mężczyznę, dosłownie. Wyglądał na o koło trzydziestu lat, może dwudziestu siedmiu, mniej więcej gdzieś tak. Miał czarne włosy i skórzaną kurtkę tego samego odcienia, koszulkę i ciemne jeansy. Obsydianowe oczy wpatrywały się we mnie tajemniczo i z wielką uwagą
 - Jesteś bardzo podobna do matki. - Rzucił po chwili.

środa, 19 lutego 2014

Bohaterowie




Rosaline Elissa Williams - obecnie osiemnastolatka, dwa lata temu zaginęła bez śladu. Nie pamięta nikogo i niczego, prócz swojego imienia i nazwiska. Przebywa w stanie pomiędzy: nie jest ani człowiekiem, ani duchem. Nikt jej nie widzi i nie czuje, ale ona widzi i czuje innych. Znana była jako dobra, nieco nieśmiała uczennica.


 Matteo William Adornetto - dziewiętnastolatek, pochodzi z Verony. Samotnik, solista w zespole The Silhouettes założonym przez Alana. Jako jeden z niewielu widzi Rosaline. 


Alan Williams - dziewiętnastoletni brat Rosaline. Założyciel i gitarzysta The Silhouettes. Ma niesamowite poczucie humoru i zaraża wszystkich uśmiechem.


Veronica Williams - dwudziestojednioletnia siostra Rosaline. Studiuje medycynę na uniwersytecie w Rzymie. Poważna, ale zarazem niepoprawna romantyczka.


Jasmine Williams - matka Rosaline, Alana i Veronici. Porzucona prze męża, wrażliwa kobieta o dobrym sercu. Nigdy nie przestała poszukiwać najmłodszego dziecka.


Liv Torelay - najbliższa przyjaciółka Rosaline. Osiemnastoletnia menadżerka The Silhouettes, niezwykle uprzejma posiadaczka dużego talentu do zjednywania sobie ludzi.


Alexander Cross - dziewiętnastoletni gitarzysta The Silhouettes i jeden z najlepszych przyjaciół Alana oraz Mattea. 


Jason Carey - dziewiętnastolatek, perkusista w zespole The Silhouettes i najlepszy przyjaciel Liv.  


Aiden Turner - nieśmiertelny Odwieczny, syn boga podziemi - Hadesa. Ściąga ludzkie dusze do Tartaru. Pragnie zemścić się na Jasmine, która kilkanaście lat wcześniej odrzuciła jego względy.




Akcja toczy się w Wenecji.